Ostatnio spotykam się z pytaniami – czy można w godzinę pozbyć się traum i poszerzyć świadomość za pomocą jednorazowego (lub kilkukrotnego) procesu w którym ktoś coś robi z naszą energią?
Gdy pozbywamy się traum, przywiązań, definicji – poszerza nam się świadomość. Tego, jak wiemy, doświadczamy między innymi podczas praktyki jogi (tak naprawdę jakiejkolwiek).
Doświadczenie gwałtownego poruszenia energii celem uwolnienia potężnej energii duchowej drzemiącej w każdym z nas porównałabym to do sprzątania w domu – a dokładniej – opasłej biblioteki… metodą wywalenia wszystkiego z szafy na środek pokoju.
Tak czy inaczej trzeba to wszystko na półeczkach poukładać. I przeczytać, zrozumieć wszystkie te książki które układamy na półce. Można zrobić tak: czytać książkę, położyć na szafce i zacząć czytać kolejną (tradycja jogi, terapia, inne długotrwałe procesy których tak bardzo chcemy uniknąć, przeskoczyć..)…lub wywalamy całą bibliotekę – i zabieramy z podłogi, czytamy. odkładamy.
Metoda jest spektakularna – cały bałagan mamy na środku domu i nie da się obok tego przejść obojętnie – trzeba pracować nad uporządkowaniem. Co się wtedy dzieje: na przykład… widzimy co w nas. Wiele, tyle ile się pobudzi. A wiec także – spotykamy swój cień. Ale oczywiście nie tylko. Motylki też są możliwe Dlaczego ludzie dostają obłędu, choroby duchowej? Bo nie są (przez siebie, przez prowadzących) prowadzeni dalej, ani przygotowani na to co się może stać.
A może się stać absolutnie wszystko. Bo zostaje pobudzony układ energetyczny który na codzień jest uśpiony.
I co robić? Podczas procesu rozwoju duchowego – i tak wybije, bo to konieczny krok w ścieżce, by spotkać się z własnym cieniem, traumami, doświadczeniami. Wtedy jesteśmy w pełni własnego doświadczania. Kto z was jest już dłużej w jakiejkolwiek praktyce – o tym wie. Nie ma światła bez cienia. Nie ma ciemności bez światła.
Aby uzdrowić traumę, cień – trzeba się z tym spotkać. Zobaczyć – zaakceptować – rozpuścić. Tak to działa.
Trudności pojawiają się, gdy spodziewamy się, że ktoś za nas wykona całą pracę, przyjdzie i posprząta. A to tak nie działa. Może ktoś odniósł takie wrażenie, nie wgłębiając się w to, co może się wydarzyć.
Nie ma drogi na skróty. Praca jest albo przed tym procesem, i odkrywamy po kawałku to na co jesteśmy gotowi – albo po procesie. Niekoniecznie będąc przygotowanym. Często decyzja podejmowana jest pochopnie. Bez przygotowania. Ale to oczywiste – dziś, w kulturze natychmiastowości – działamy wywoływani impulsami. Obrazami. Emocjami.
Decydując się na mocne doświadczenie, warto mieć świadomość, że będzie do wykonania dalsza praca.
Porządkowanie, czytanie ksiąg… czasem dość zakurzonych, zapomnianych…
Każdy z nas ma swoją drogę, i jeżeli ktoś potrzebuje takiego doświadczenia – to ono przyjdzie. Czasem, aby zacząć – trzeba wszystko wywalić. Każdy z nas jest inny, i innej rzeczy potrzebuje doświadczyć. Dusza prowadzi. I to duszy ufajmy. A nie emocjom, pragnieniom… lękom, strachom.
Hari Om Tat Sat